Zaiste dziwna to rzecz, gdy białogłowa przywdziewa męskie stroje... Czyżby suknię zżarły mole?
Nie zżarły, nie spłonęła w pożarze ani też nie została unicestwiona w żaden inny sposób. Suknia ma się dobrze, podobnie jak cała reszta innych ciuszków natomiast do głowy wpadł mi pewien pomysł.
Czy fajny? Okaże się.
Narodziny idei
Pewnego deszczowego i trochę nudnawego dnia uznałam, że przyszedł w końcu czas aby choć odrobinę poszerzyć swoje krawieckie horyzonty a najlepszym sposobem do zrealizowania tego zadania moim zdaniem będzie zabranie się za szycie męskich ubrań. Pomysł wydał mi się dość atrakcyjny i zarazem ambitny (patrząc na niektóre wykroje), niestety już na starcie jego obmyślania napotkałam na przeszkodę. Brak modela. Niby nic a jednak może ów koncepcję zburzyć. Mogłabym w prawdzie zaopatrzyć się w manekina ale szycie dla plastikowego ,,kena" nie specjalnie mi się widzi. A i w przypadku ewentualnej chęci sprzedaży mojego dzieła też byłby potem problem. Jedyna opcja w tej sytuacji to uszyć wdzianko na siebie.
I oto cała historia dlaczego kobieta od tej pory będzie ganiać w męskich strojach.
Męska garderoba w dużym skrócie
Przeglądając liczne wykroje, ryciny a także zdjęcia z imprez czy po prostu obserwując stroje na żywo sporządziłam listę kilku podstawowych elementów męskiego stroju występujących razem bądź wymiennie z innymi w zależności od odtwarzanego stanu:
1. koszula
2. gacie (o tak, zdarzało się nieraz ujrzeć na jakiejś imprezie rycerza czy giermka dziarsko paradujących w samej bieliźnie - widoczie było im gorąco)
3. dublet
4. nakrycie głowy (czepki-pątniki, kaptury, kapelusze, chaperony i wiele innych)
5. nogawice
6. buty
7. płaszcz czy peleryna
8. dodatki (torby, kaletki, pasy)
To w skrócie tyle. Podkreślam, że to naprawdę duży skrót myślowy. Innych rodzajów ubioru można by wymieniać chyba bez końca (surcotte, cottehardie, pourpoint i inne) ale zważywszy na to, że na razie będę szyć jeden element to głównie na nim chcę się skupić.
I tak analizując poszczególne elementy ubioru doszłam do pewnych wniosków:
Ad. 1. Nuda! Koszule już szyłam więc odpada.
Ad. 2. Naprawdę nie zamierzam paradować w męskich gaciach i też nie są one zbyt ambitne do uszycia.
Ad. 3. Elegancki, dostojny i w ogóle fajny ale dla mnie nie do użycia ze względów praktycznych i do uszycia też nie, ze względów anatomicznych. Sądzę, że nawet popularne wśród średniowiecznych modnisiów wypychanie przodu dubletu by tutaj nic nie dało.
Ad. 4. męskie nakrycie głowy z pewnością jest tematem, nad którym warto się pochylić i uchylę tutaj rąbka tajemnicy pisząc, że planuję temat rozwinąć choć nie będzie to całkiem związane z szyciem...
I dochodzimy do finału:
Ad 5. To jest właśnie to, czego szukałam. Na początek i dostatecznie ambitne, i nawet całkiem praktyczne.
Jakie nogawice?
Nogawice jako obowiązkowa część ówczesnej garderoby (ubiór spodni) nosił każdy, KAŻDY bez względu na płeć czy pochodzenie. Zróżnicowanie powstawało w odniesieniu do rodzaju materiału z którego były szyte czy też kroju, który akurat był modny lub po prostu od praktycznego zastosowania.
Dawniej nogawice, sięgały do około połowy uda i mocowane były do nogi przy pomocy podwiązek. Zamiast stopy niejednokrotnie występowało strzemiączko blokujące możliwość podciągania się nogawic ku górze. Nie było większego zróżnicowania pomiędzy wersją damską a męską, zaś długość była wystarczająca zważywszy, że panowała moda na długie stroje (np, surcot) sięgające do ziemi i w całości okrywające ciało. Pod koniec pierwszej połowy czternastego wieku doszło do przełomu w europejskiej modzie, który spowodował istotne zmiany w kroju męskich nogawic. Długi, pofałdowany strój zostaje powoli wyparty przez ubiory krótkie: różnego rodzaju watowane kaftany typu gipon czy dublet co wymagało dostosowania do nich również nogawic. Stały się dłuższe i bardziej opinające nogi (nad piętą stosowano specjalne haftki umożliwiające lepsze dopasowanie). Istniały nogawice podszyte futrem, specjalne nogawice do jazdy konnej czy podszywane na stopie cienką skórą i zastępujące tym samym obuwie. Mocowane były do specjalnego pasa gacnego.
|
Tutaj wyraźnie widać jak bardzo różniły się nogawice na przekroju wieków:
1 nogawice cesarza Rudolfa II Habsburga z okolic 1365, wykonane z wzorzystego jedwabiu co prawdopodobnie jest przyczyną ich nietypowego kroju, prawdopodobnie wysokie rozdzielne. 2 nogawice z pochówku w nr 88 Herjolfsnes, pochodzą z końca XIV wieku, wysokie nogawice czternastowieczne, wełniane cięte ze skosu. 3 nogawice Rodrigo Ximenez de Rady pochodzące z pochówku z roku około 1247, nogawice rozdzielne z pasem gacnym. 4 nogawice Ferdynanda II Aragońskiego pochodzą z roku 1498, są wełniane z podszewką mają dodatkowe wzmocnienie przy dziurkach do dubletu, na tym egzemplarzu widać jak był wszywany saczek, oraz że mają pojedynczy szew przez pośladki. 5 nogawice Ferdynanda I Aragońskiego, pochodzą z końca XV wieku, wysokie łączone, bez podszewki. 6 nogawice Henryka trzeciego cesarza Niemiec z roku około 1056, wczesne nogawice z pasem gaćnym.
Od około 1371 roku narodził się pomysł zszywania ze sobą obu nogawic w związku z czym powstały nogawice łączone. Szwy łączące umiejscowione były z tyłu, z przodu zaś całość złączona została trójkątnym kawałkiem materiału zwanym braye lub po prostu saczkiem. Ta część nie była przyszywana na stałe tylko mocowana do konstrukcji przy pomocy sznureczków.
źródło: Francois Boucher, Historia mody s. 156
Wybór kroju
By móc jakkolwiek wykorzystać nogawice i nie narzekać później na zmarnowany materiał musiałam wybrać odpowiedni krój. Rozdzielne, przypominające pończochy na nic mi się nie przydadzą więc ten model z miejsca odpadł. W MTA udało mi się znaleźć odpowiedni model:
Nogawice łączone, pochodzące z końca XV wieku wydały mi się idealne do tego, do czego zaplanowałam ich używać. Te akurat zakończone są strzemiączkami co nie do końca mi odpowiadało więc uznałam że wykończę je w taki sposób:
Od czego zacząć?
Najprościej od wyboru materiału. Do stworzenia nogawic posłużyła mi brązowa wełna, tkana w jodełkę a także len na podszewkę.
Teraz należy się odpowiednio i dokładnie wymierzyć dając zapas na szwy oraz możliwość dopasowywania nogawek i nadania im odpowiedniej formy. Mierzymy długość od pasa do podbicia stopy, obwód uda, łydki a także długość od pachwiny do pasa (od miejsca z przodu gdzie zaczyna się krok aż do miejsca ok 10 cm nad kością ogonową). Poniższe wymiary należy nanieść teraz na wykrój.
Następnie pora na wycięcie odpowiedniego kształtu zarówno z wełny jak i lnu.
Celowo nie wycięłam strzemiączek a jeżeli chodzi o wykończenie ze stopą to zdarzyło mi się zapomnieć wykroić je w odpowiedni sposób. Wyszło troszke za krótko... Cóż, zdarza się... Czytelników, którzy też zdecydują się uszyć nogawice i wykończyć je w ten sam sposób uczulam, żeby wymierzyć materiał na długość nie do kostki czy ziemi ale tak, żeby materiał zachodził na piętę! W
innym przypadku będzie trzeba zrobić strzemiączko.
Kolejnym krokiem jest zszycie ze sobą obu kawałków materiału ściegiem prostym:
I przyszedł w końcu czas aby złożyć całość. Do tego zabiegu warto mieć osobę do pomocy, która w odpowiednich miejscach (szczególnie z tyłu) będzie mocować szpilki. Na początek proponuję po prostu zszyć ze sobą dwa, cienkie paski materiału umiejscowione po bokach nogawic a potem modelować kształt przypominający spodnie.
1. W tym miejscu przechodzi cienki pasek z wykroju. Zieloną linią zaznaczyłam łukowatą część wykroju.
2. Pasek zostaje umiejscowiony z tyłu, na pośladku. Niebieska linia oznacza miejsce zszycia obu pasków razem.
Tak wyglądają nogawice wywrócone na lewą stronę prawie w całości zszyte.
Widok z przodu:
Możemy przystąpić do zszywania nogawic. Muszą być dobrze dopasowane do nogi, na dole jednak warto zostawić zapas w okolicy kostki tak, żeby dało się przecisnąć stopę przez otwór.
Pora na detale. Z kawałka materiału wycinamy niewielki, trójkątny kształt, który pomoże w lepszym ,,pracowaniu" ubrania, gdy będziemy je nosić. Kawałek wszywamy pomiędzy powstałe nogawki tworząc krok.
Widok z tyłu:
Widok z przodu:
Teraz trzeba uszyć saczek. Według rysunku w MTA jest on zrobiony z dwóch zszytych ze sobą po środku kawałków materiału i częściowo wszyty na stałe od dołu a częściowo mocowany u góry do nogawic sznureczkami.
Wykończenia
Na koniec powinniśmy porządnie zabezpieczyć szwy, żeby konstrukcja była trwalsza, doszyć stopy i obszyć nogawice w pasie. W przypadku mojego dzieła nie poszło do końca po mojej myśli ponieważ tak jak pisałam wcześniej - zapomniałam wykroić zapas materiału u dołu w celu wykonania zakończenia w formie stóp. Musiałam improwizować i po prostu doszyć paski materiału formułując strzemiona. Następnym razem będę pamiętać.
Efekt końcowy wygląda następująco:
Wypróbowałam je w terenie i muszę przyznać, że idealnie spełniają swoją rolę. Nawet w sporym upale nogawice nie parzą a w jakimś stopniu nawet izolują ciało od gorąca.
I świetnie nadają się do jazdy konnej a o to mi chodziło od samego początku.
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz